Leszek Miller w FAKTACH PO FAKTACH odniósł się do słów prokuratury podczas sejmowej komisji sprawiedliwości dotyczących tego, że na wraku tupolewa wykryto cząsteczki trotylu.
- Od dawna uważam, że polityka informacyjna nie jest mocną stroną prokuratury. To bardzo delikatnie mówiąc, bo rzecz wymaga dosadniejszych słów. To jest woda na młyn tych Polaków, którzy uważają, że pod Smoleńskiem zdarzył się zaplanowany spisek. Gdyby dziś prokurator dodał, że identyczne cząstki zarejestrowano w tym drugim samolocie, to sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej - powiedział szef SLD.
Przypominamy, że podczas konferencji z 30 października 2012 roku, po sensacyjnym artykule w RZECZPOSPOLITEJ, prokuratura zaprzeczała, jakoby na wraku tupolewa wykryto cząsteczki trotylu. Mówiono wtedy o niedokładnym pomiarze i konieczności dalszych badań. Wczoraj, 5 grudnia 2012 roku, podczas sejmowej komisji sprawiedliwości prokuratura potwierdziła, że wykryto cząsteczki TNT. Zaznaczono jednak, że urządzenie podobnie reagowało przy pomiarze cząsteczek TNT np. w paście do butów...
Producent spektrometru zaznaczył jednak, że skoro urządzenie wykryło cząsteczki trotylu, to one faktycznie tam są. Jest jednak pytanie - skąd? Prokuratura twierdzi, że potrzebne są dalsze badania, by jednocześnie ustalić skąd wzięła się obecność cząsteczek TNT, co jednak nie oznacza, że doszło do wybuchu!
Miller obawia się, że sprawa katastrofy smoleńskiej będzie dzielić Polaków przez dziesięciolecia!