- Prawdopodobne jest, że Leszek Miller za kilka dni powie "nie chcę, ale muszę". I zostanie nowym szefem partii - mówi nam dr Rafał Chwedoruk, politolog.
- Wybór kogoś ze starych partyjnych szeregów przez część społeczeństwa będzie odebrany alergicznie. Być może ugrupowanie będzie szukało kursu odmładzającego. Problem w tym, że takiego kandydata w SLD ciężko znaleźć - dodaje.
Podobnie ocenia Włodzimierz Cimoszewicz. - Miller ma wysokie kwalifikacje. Na pewno pomoże klubowi parlamentarnemu. Ale jego osoba na stanowisku szefa partii będzie odebrana wizerunkowo jako powrót do przeszłości - stwierdza. - Mnie nie interesują żadne funkcje - dodaje.
Także Ryszard Kalisz nie będzie ubiegał się o główne stanowisko w partii. Miller pozostaje więc głównym kandydatem. Co prawda powtarza, że nie będzie starał się o fotel szefa SLD.
- Ale to była kurtuazja. Prawda jest taka, że bardzo chciałby kierować całą partią - komentują nieoficjalnie politycy SLD.
Sam Miller, już jako wielki szef, spotkał się wczoraj m.in. z premierem Donaldem Tuskiem (54 l.). Czyżby chciał wprowadzić SLD do koalicji? - Nie wiem, skąd pogłoski o koalicji PO-SLD - komentował z uśmiechem w Sejmie. - Rozmawialiśmy o sprawach technicznych. Między innymi o stanowisku marszałka Sejmu - dodał Miller.