Dobry wynik to świadectwo silnej pozycji Millera w Sojuszu. W swoim wystąpieniu do SLD-owskich delegatów nowy przewodniczący pokazał, że jak nikt inny czuje tę partię.
Działacze Sojuszu zjechali z całego kraju, żeby usłyszeć dokładnie to, co Miller im powiedział: że SLD było, jest i będzie. I że miejsce Sojuszu na polskiej scenie politycznej jest na lewicy.
Zwycięzca wyborów przekonywał, że SLD jest jedyną lewicową partią, bo jako jedyna popiera takie postulaty, jak wprowadzenie wyższej stawki podatkowej dla najbogatszych, likwidację umów śmieciowych, opodatkowanie transakcji bankowych czy domaga się wprowadzenia wieku emerytalnego uzależnionego od stażu pracy. Próbował też tchnąć w delegatów trochę optymizmu.
- Po kolejnych wyborach przejmiemy władzę! - obiecywał. - Wrócił Miller z 2001 roku - komentowali SLD-owcy, wspominając czasy minionej potęgi.
O ile Miller był w sobotę wygranym, to największym przegranym okazał się były szef SLD Wojciech Olejniczak (38 l.). Jeszcze pod koniec zeszłego tygodnia mówiło się, że zostanie wiceszefem partii. Ostatecznie nawet nie wystartował.
Dlaczego? Jego współpracownicy zapewniali nas, że nie był zainteresowany. Ale większość delegatów miała inną wersję: szansę na wygraną pogrzebało piątkowe spotkanie z Januszem Palikotem (48 l.), które opisaliśmy w sobotnim "Super Expressie".
- Popełnił błąd, nie należało się z nim spotykać, a już na pewno nie przed kongresem - taka opinia przeważała w kuluarach. W wyborach na wiceszefa poległ też inny uczestnik spotkania z Palikotem, europoseł Marek Siwiec (57 l.).