Mieszkańcy osiedla przy ul. Tuwima w Lesznie są wstrząśnięci tym, co się wydarzyło. - Ten człowiek jest nieobliczalny, to musiało skończyć się dramatem. Raz widziałam, jak on rzucał z balkonu szklankami w dzieci bawiące się w piaskownicy - opowiada o Kamilu M. jedna z sąsiadek.
Do brutalnej zbrodni doszło tydzień temu w nocy z wtorku na środę. 36-latek podszedł do swojej matki i nożem przeciął jej gardło. Zakrwawiona kobieta osunęła się na podłogę. W tym czasie jej syn zabrał należące do niej telefony komórkowe i pieniądze, a potem uciekł. Następnego dnia z rana ciało kobiety znalazł drugi z synów i natychmiast zawiadomił policję. Funkcjonariusze zaczęli szukać zabójcy.
Jak ustalił "Super Express", mężczyzna wcześniej często urządzał awantury. Wygrażał nie tylko swojej rodzinie, ale też sąsiadom. Policja wiele razy przyjeżdżała do ich mieszkania. Jednak matka mężczyzny Leokadia M. (62 l.) wierzyła do końca, że się zmieni. - Ona wręcz go broniła, mówiła, że już się uspokoił, że bierze leki i że nie będzie się awanturował. Aż do kolejnej burdy - wspomina lokatorka z tego samego bloku. Morderca wpadł, bo wrócił na miejsce zbrodni. Sąsiadka zauważyła go idącego przez podwórko. Zabójcy grozi dożywocie.
Asp. Mariusz Mrozek (40 l.), rzecznik stołecznej policji
- Kiedy policjanci z Leszna dostali telefon z informacją, że podejrzany wrócił w okolice miejsca zamieszkania, natychmiast ruszyli na miejsce. Zatrzymali go, zanim udało mu się uciec do lasu.