- On naprawdę chciał się zabić - komentują świadkowie zdarzenia. - Skoczył głową w dół... Mężczyzna pojawił się na dworcu przed 10 rano. - Poinformowano nas, że młody człowiek wszedł na bramkę trakcyjną - mówi Dawid Marciniak, rzecznik prasowy leszczyńskiej policji. Na miejsce wysłano straż pożarną, pogotowie i policję. Przez blisko trzy godziny trwały rozmowy z desperatem. Na pomoc wezwano nawet negocjatorów z Poznania, którzy są specjalistami w rozmowach z potencjalnymi samobójcami. W tym czasie na dworzec nie wjechał żaden pociąg.
Niestety, negocjacje się nie powiodły. Mężczyzna skoczył. Przyczyną tego desperackiego kroku był prawdopodobnie zawód miłosny. 26-latek upadł na peron dworca. Tam przez następne pół godziny trwała jego reanimacja. Udało się przywrócić mu czynności życiowe i szybko przewieźć do szpitala. Jego obrażenia były jednak zbyt poważne. Desperat zmarł.