Dyrektor pruszkowskiej przychodni Dom-Med oskarża swoją byłą pracownicę Małgorzatę R. (46 l.), że ta zamiast szczepionek podawała dzieciom nieznaną substancję. Miała tak oszukiwać w przypadku odpłatnych szczepionek (np. przeciw rotawirusom). Co jednak, jeśli również zamiast obowiązkowych szczepień dostawały do żył wodę? Tego czarnego scenariusza nie wykluczają badające sprawę prokuratura oraz Główny Inspektor Sanitarny.
To, czy pielęgniarka lub ktokolwiek inny zostanie ukarany, to jedno. Najważniejsze jest teraz zapewnienie bezpieczeństwa dzieciom.
- Nieszczepione dzieci są bezpośrednio narażone m.in. na tężec, krztusiec, polio, a więc na choroby potencjalnie prowadzące do śmierci. Bakterie wywołujące te choroby są w przyrodzie, one nie wyginęły. Właśnie dlatego szczepimy dzieci, żeby je uodparniać. Jeśli nie było szczepień, narażano życie tych dzieci - mówi Paweł Grzesiowski, pediatra, dyrektor Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń w Warszawie.
Zobacz: SZOK! W Pruszkowie szczepili dzieci wodą! [SZCZEGÓŁY]
Urzędnicy radzą się teraz ekspertów, co w tej sytuacji trzeba zrobić. Czy trzeba szczepić dzieci ponownie, przeciwko czemu, w jakich dawkach? Odpowiedź na to pytanie może nie być łatwa i od ręki. Dokumentacji medycznej zgromadzonej w ośrodku nie można bowiem do końca ufać. Są podejrzenia, że były fałszowane podpisy lekarzy i pielęgniarek, mylnie wpisywano numery szczepionek albo w ogóle ich nie wpisywano.
Rodzice maluchów leczonych w przychodni Dom-Med w Pruszkowie są przerażeni. - Na początku przyszłego tygodnia powinniśmy mieć gotowe zalecenia, co należy robić - uspokaja tymczasem Jan Bondar, rzecznik głównego inspektora sanitarnego.