Okazało się, że przeleżało tam 4,5 roku. To jedna z bardziej tajemniczych spraw prowadzonych przez prokuraturę. Jak ustalili śledczy, major zmarł w Szpitalu Kolejowym we Wrocławiu w grudniu 2006 roku. Czyli pół roku po ogłoszeniu przez rodzinę jego zaginięcia. Wojskowy trafił do lecznicy z krwotokiem wewnętrznym. Lekarzom nie udało się go uratować. Przed śmiercią miał powiedzieć wprawdzie jak się nazywa, ale jednocześnie stwierdził, że jest bezdomny i nie ma rodziny.
Dlaczego nikt nie powiązał tej śmierci z poszukiwaniami majora? I jak to się stało, że ciało aż tyle czasu przeleżało w kostnicy? Śledztwo trwa. Na razie ze stuprocentową pewnością wiadomo tylko, że ciało z kostnicy to na pewno zaginiony major. Wykazały to badania genetyczne.
Wczoraj wojskowy został pochowany przez rodzinę. - Nie mam siły, by o tym mówić. Ten koszmar wciąż wraca. A jeszcze dziś, w dniu pogrzebu, z trudem opanowuję emocje - mówi Danuta R., wdowa po majorze.