Czy to kolejny przykład nepotyzmu PO? Oficjalnie Liliana Sonik została zatrudniona w TVP, bo jest kompetentną dziennikarką od lat związaną z Woronicza. Jednak nominacja Sonik na stanowisko wicedyrektora TVP Info wzbudziła wątpliwości wielu pracowników telewizji. Na bardzo dobrze płatną posadę - według naszych informacji zarobki wiceszefów TVP Info mieszczą się w przedziale 15-20 tys. zł brutto - została powołana żona europosła rządzącej partii.
Szybko też jej metody pracy nie spodobały się wielu osobom w redakcji. W liście, do którego dotarł "Super Express", podwładni Sonik zarzucają jej m.in. dbanie o interesy męża oraz unikanie pracy. Twierdzą np., że pani Sonik często już w czwartek znika z pracy, żeby udać się do Krakowa na obiad z kard. Stanisławem Dziwiszem (73 l.). Miała też zniknąć z redakcji podczas tak ważnych wydarzeń, jak katastrofa smoleńska czy tragiczny wypadek pociągu w Szczekocinach.
Pani Sonik nie chciała komentować zarzutów. - Nie będę wypowiadała się w sprawie kłamstw i pomówień zawartych w anonimach - ucina przebywająca na zwolnieniu lekarskim Sonik.
Także TVP nie chce komentować. - Zarząd TVP nie ma w zwyczaju odnosić się do anonimów - mówi nam Joanna Stempień-Rogalińska, rzecznik TVP. W obronę dziennikarkę wziął też rzecznik kard. Dziwisza ks. dr Robert Nęcek, który rozesłał do mediów oświadczenie, w którym zaprzeczał, jakoby dochodziło do czwartkowych spotkań.
Mimo stanowiska zarządu pracownicy TVP Info domagają się wyjaśnień. - Jeśli myśli zawarte w anonimach są prawdą, to jest to wielki skandal! Osoba, która się nie wywiązuje ze swoich obowiązków powinna odejść lub samo kierownictwo TVP powinno jej podziękować za pracę! - mówi nam Mariusz Jeliński, rzecznik Związku Zawodowego Pracowników Twórczych TVP Wizja.
Zarzuty pracowników TVP Info wobec wicedyrektor stacji Liliany Sonik:
W ciągu ostatnich kilku miesięcy zwołała zaledwie pięć kolegiów redakcyjnych.
Pilnuje jedynie interesów męża, europosła Bogusława Sonika, oraz swoich przyjaciół.
W dniu katastrofy smoleńskiej Liliany Sonik nie było w pracy - wybrała się do konkurencyjnej stacji, aby tam komentować tragedię.
Szykanuje i obśmiewa współpracowników.
W czwartki udaje się do Krakowa na spotkania z kard. Dziwiszem. Na drugi dzień nie wraca już do pracy.
Wstydzi się TVP. Występując w programie "Babilon" w TVN, była podpisywana tylko jako publicystka.