Chłopak jechał na skuterze i mijał orszak weselny, który zatrzymał się przed tak zwaną bramą, zwyczajowo ustawianą na drodze nowożeńców. Nagle, ku swojemu przerażeniu, uderzył szyją w rozciągniętą nad jezdnią linę holowniczą. Okazało się, że jeden z weselników, Zbigniew P. (48 l.), zamiast zatarasować przejazd nowożeńców, stając im na drodze, naprężył linę, która niczym gilotyna omal nie obcięła Łukaszowi głowy!
"Brama" to tradycja znana w całej Polsce. Przed jadącymi z kościoła nowożeńcami stawia się symboliczną, udekorowaną kwiatami przeszkodę. Aby ją przejechać, młoda para musi "zapłacić" - najczęściej wręczając butelki wódki. I na taką darmową gorzałkę miał wielką ochotę Zbigniew P. (48 l.) z Augustowa. Jednak zamiast symbolicznej przegrody użył naprężonej jak struna linki holowniczej, którą rozciągnął na całej szerokości jezdni.
Łukasz Nowak (14 l.) jeździł po wiosce na skuterze i z zainteresowaniem obserwował orszak weselny. Gdy nowożeńcy zatrzymali się przed "bramą", postanowił pojechać dalej. Nie mógł przewidzieć, że Zbigniew P. przygotował śmiertelną pułapkę! Z impetem wjechał w napiętą do granic możliwości linę. Padł na asfalt i z trudem łapał oddech. Z głębokiej rany na szyi sączyła się krew. Niewiele brakowało, aby jego głowa potoczyła się pod nogi zszokowanych zdarzeniem weselników. Zbigniew P. nie zamierzał jednak pomóc 14- -latkowi. Był wściekły, że ten zepsuł mu zabawę i pozbawił darmowej wódki. - Zaczął mnie strasznie wyzywać - wspomina Łukasz. Na szczęście skończyło się na okropnej ranie szyi i bolesnych siniakach. Sprawę bada policja. Skrajnie nieodpowiedzialny miłośnik darmowych trunków usłyszy wkrótce zarzut spowodowania utrudnień w ruchu drogowym i spowodowania wypadku.
Imię i nazwisko chłopca zostały zmienione na prośbę jego rodziców.