Aneta M. mieszkała w niewielkiej wsi pod Lipnem. Ładna, roześmiana dziewczyna miała wielu adoratorów. Jednym z nich był Mateusz K., brat jej koleżanki. Wyróżniał się spośród innych, ale na minus. Uczył się w szkole specjalnej, często sięgał po alkohol, nieobce mu były narkotyki. Kiepskie atuty jak na amanta, ale wmówił sobie, że Aneta mu sprzyja, jest jego dziewczyną. Chodził za nią, złościł się i awanturował, gdy zobaczył, jak na ulicy rozmawia z jakimś chłopakiem. Jego chora zazdrość narastała...
W czwartek Mateusz K. podstępem zwabił Anetę M. do domu kolegi, Huberta Ż. Tam doszło do kłótni z dziewczyną. Wściekły rzucił się na nią z pięściami. Przewrócił. Broniła się. Pomógł mu Hubert Ż. Wspólnie udusili nastolatkę. Potem jej ciało wcisnęli do skrytki na weki w kuchni. Od sąsiada pożyczyli łopatę. W piwnicy wykopali dół, wrzucili do niego zwłoki.
Kiedy Aneta M. po szkole nie wróciła do domu, rodzice zaczęli jej szukać. Około godz. 20 na policję zgłosił się ojciec 17-latki. Powiadomił o zaginięciu córki.
Jeszcze tego samego wieczoru policjanci rozmawiali z Mateuszem K. Jego napady zazdrości były znane. Chłopak twierdził, że nie wie, gdzie jest Aneta K. W sobotę śledczy mieli już mocne dowody przeciwko niemu. Został zatrzymany, podobnie jak Hubert Ż. Wczoraj zostali oskarżeni. - Postawiliśmy im zarzut, że działając wspólnie, w porozumieniu dokonali zabójstwa. Jeden przyznaje się do winy - mówi prokurator Alicja Cichosz, szefowa lipnowskiej prokuratury. - Sąd obu aresztował na trzy miesiące - dodaje.
Policjanci zatrzymali w tej sprawie jeszcze trzy inne osoby. Prawdopodobnie usłyszą zarzut pomagania w ukryciu zwłok.