- Telewizja Polska SA rozwiązała z dniem 24 kwietnia 2009 r. umowę o pracę z redaktor Hanną Lis. Bezpośrednim powodem tej decyzji było poważne naruszenie zasad etyki dziennikarskiej przez red. Hannę Lis, poprzez samowolną zmianę treści komunikatu odczytanego w głównym wydaniu "Wiadomości" 20 kwietnia - czytamy w oświadczeniu TVP przysłanym do "Super Expressu".
Dziennikarka we wtorek została zawieszona w prowadzeniu "Wiadomości", po tym jak dzień wcześniej w zapowiedzi materiału o europosłach nie wymieniła szefowej Instytutu Spraw Publicznych, socjolog Leny Kolarskiej-Bobińskiej, która startuje do Parlamentu Europejskiego z list PO.
Jak się okazuje, był to dla Lis przysłowiowy gwóźdź do trumny. TVP rozlicza bowiem ją jeszcze z innych grzechów.
- Dodatkowym powodem decyzji było udzielenie przez red. Hannę Lis, bez pisemnej zgody TVP SA, wywiadu prasowego dotyczącego wewnętrznych spraw Spółki - twierdzi rzecznik prasowy telewizji.
Lis nie zamierza jednak składać broni. Zamierza kontratakować.
- Nie wiem jeszcze, czy skieruję sprawę do sądu, ale zapewne tak się stanie i jestem przekonana, że ją wygram - mówi Hanna Lis dla jednego z portali.
Spikerka przyznaje, że TVP nie chce jej zapłacić półrocznego wypowiedzenia i właśnie między innymi dlatego Lis chce iść do sądu. Ale telewizja też ma swoje argumenty i roszczenia finansowe.
- Lis może zapłacić TVP 180 tysięcy złotych kary za to, że złamała warunki kontraktu ze swojej winy - mówi nam osoba związana ze stacją.
Lis nie pierwszy raz próbowała rządzić w telewizji i pokazać, że jest osobą, której wolno więcej niż innym. Zaledwie kilka dni po rozpoczęciu pracy w TVP, tj. w czerwcu 2008 roku, została zawieszona w prowadzeniu "Wiadomości" za zmianę zapowiedzi materiału o Lechu Wałęsie (66 l.). Jednak ówczesny prezes zarządu TVP Andrzej Urbański (55 l.) przywrócił ją do pracy. W grudniu zeszłego roku Hanna Lis została znowu odsunięta od prowadzenia programu. Ówczesny szef "Wiadomości" Krzysztof Rak (43 l.) tłumaczył swoją decyzję "utratą zaufania" do dziennikarki. Jednak już na początku roku wróciła ponownie do pracy. Dwa miesiące później, w marcu, nie chciała przeprowadzić wywiadu z Declanem Ganleyem (41 l.), liderem ruchu przeciwników Unii Europejskiej Libertas, a po jego emisji udała się na zwolnienie. Mówiło się, że TVP ukarze ją potrąceniem 10 proc. pensji, jednak zarząd takich kroków nie podjął. Wczoraj jednak w swoich decyzjach był już stanowczy...
Teraz wszyscy zastanawiają się, co zrobi Tomasz Lis (43 l.), który prowadzi program publicystyczny w TVP 2 "Tomasz Lis na żywo". Czy honorowo rzuci TVP, czy też bez względu na upokorzenie, które spotkało jego żonę, dalej będzie brał pieniądze publicznej telewizji? Hanna Lis zapytana o to, co zrobi jej mąż, miała odpowiedzieć podobno: "Ma czwórkę dzieci, więc musi zarabiać"...
Nie naruszyła standardów
Zwyczajnie brak mi słów, aby opisać posunięcie władz TVP. Bo ani powód nie był taki, żeby kogoś zwalniać, ani też nie można mówić, że w jakikolwiek sposób Hanna Lis naruszyła jakieś standardy. Powodem było przecież nieprzeczytanie przez nią informacji, iż raport o rankingu pracy europosłów przygotował instytut, którego szefowa walczy o miejsce w PE z listy PO. To mnie nie przekonuje. Bo jeśli ktoś decyduje się na robienie takiego materiału, to z założenia wie, kto ten raport dotyczący posłów przygotował. Czy trzeba było umieszczać tę informację, to jest na pewno kwestia dyskusyjna, ale nie powód do zwolnienia. W moim odczuciu to zwykły pretekst.
Powinna pójść do sądu
Powody zwolnienia Hanny Lis z TVP są kuriozalne. Bo nie jest w porządku dopisywanie dziennikarzowi do startówki nieprawdziwej informacji i wymaganie od niego, by ją przeczytał. W żadnej innej stacji coś takiego nie jest praktykowane. Wynika z tego, iż szefowie pani Lis naciskali na nią, domagając się od niej działania naruszającego rzetelność dziennikarską. A to jest niewątpliwa wartość i jeden z najcenniejszych walorów dziennikarza. Moim zdaniem cała ta sprawa narusza godność osobistą Hanny Lis. Na jej miejscu poszedłbym z tym do sądu. Takich rzeczy się po prostu nie robi!
Czy było to nadużycie?
Nie znam szczegółów zwolnienia pani Hanny Lis. Jeżeli jednak prawdą jest, że ona samowolnie, bez jakichkolwiek konsultacji z przełożonymi, pominęła informację bardzo istotną dla przekazu serwisu, to można uznać, że z punktu widzenia dziennikarki przekazującej informacje popełniła rażące nadużycie. Jeżeli jest prawdą, że celowo tę informację zataiła, aby wydźwięk przytaczanego wówczas przez nią rankingu europosłów był inaczej postrzegany, albo postrzegany na korzyść jakiegoś konkretnego ugrupowania lub opcji politycznej, to jest to nadużycie.