Miazek był szefem TVP, kiedy młody Lis pracował jako korespondent publicznej telewizji w USA. Był lubianym i obiecującym dziennikarzem. Jednak w 1997 roku po powrocie zza oceanu odszedł z Telewizji Polskiej i przeszedł do nowo powstałej stacji TVN. Później pojawił się w Polsacie, a kiedy koło fortuny się zatoczyło, Lis powrócił na Woronicza. Nie miał skruszonej miny, wrócił jako gwiazda. Miazek jest tym zdziwiony.
Czytaj więcej: Tomasz Lis sprzedał się za picie i hotel
- Nie rozumiem polityki powrotu pana Lisa. To zdolny dziennikarz, który wszystko zyskał dzięki TVP, a potem ją oszkalował i odszedł. Gdy komercyjnym stacjom się sprzykrzył, to matka TVP przyjęła go z otwartymi ramionami. Nie zasłużył na taką nagrodę - mówi Miazek portalowi Dziennik.pl.
To kolejny prztyczek w nos Tomasza Lisa. Przypomnijmy, że władze TVP nie podjęły jeszcze decyzji w sprawie ewentualnej kary dla Lisa. Wszystko po tym, jak w portalu Natemat.pl zamieścił tekst o przygotowaniach do maratonu we Frankfurcie i dołączył swoje zdjęcie, na którym pozował z napojem energetycznym. Działająca w TVP komisja etyki uznała, że jego publikacja w serwisie Natemat.pl nosiła znamiona kryptoreklamy. O ewentualnej karze zdecyduje szefostwo TVP. Przypomnijmy, że niedawno władze telewizji zawiesiły Marzenę Rogalską (43 l.) i Macieja Kurzajewskiego (40 l.) za udział w reklamach.