Dariusz S. i Sylwia T. (40 l.) byli razem ponad 15 lat. Wspólnie wychowywali swojego syna. Niestety po tak długim czasie miłość się wypaliła i kobieta trafiła w objęcia Marcina Ś.. O swoim byłym jednak nie zapomniała. Często go odwiedzała i skarżyła się, że obecny kochanek niezbyt dobrze ją traktuje. W dzień zbrodni również przebywała u Dariusza S.. Zjawił się tam także jego rywal. Zapukał do drzwi i zażądał, by Sylwia T. opuściła mieszkanie. Gdy oboje wyszli, właściciel lokum złapał za nóż, a potem wybiegł za nimi na ulicę. Szybkim krokiem zmierzał w kierunku Marcina Ś.. Gdy już go dopadł zadał mu jeden cios nożem prosto w szyję. Zakrwawiony mężczyzna padł na ziemię. Po chwili już nie żył.
Moment zabójstwa zarejestrowały zamontowane w pobliżu kamery monitoringu. Film był koronnym dowodem przeciwko mordercy. Przed sądem początkowo przyznał się do winy, później zasłaniał niepamięcią.
Groziło mu dożywotnie pozbawienie wolności, sędziowie potraktowali go jednak łagodniej, wymierzając mu karę 15 lat więzienia.

i

i

i
- Jest w tej sprawie wiele okoliczności łagodzących – uzasadniała przewodnicząca składu sędziowskiego, Edyta Markowicz. - Sąd uznał, że w ostatnim czasie wyszedł pan na prostą. Podjął pracę, spłacał zobowiązania, wyleczył się z alkoholizmu. Z drugiej strony do tego zdarzenia poniekąd przyczyniła się również sama Sylwia T.. Gdyby do pana nie przychodziła, być może do morderstwa by nie doszło. Jest pan osobą zdającą sobie sprawę z tego, że zabił pan człowieka. Do końca swoich dni będzie pan żył z tą świadomością. Sam pan mówił, że to dla pana największa kara. Wyższy wyrok by wyeliminował pana ze społeczeństwa. Natomiast kara 15 lat więzienia, zdaniem sądu, spełni rolę wychowawczą.