Ta zbrodnia wstrząsnęła Łodzią. W lipcu ubiegłego roku w mieszkaniu na jednym z miejskich blokowisk odnaleziono zwłoki dwóch kobiet. Potwornie okaleczone ciała znanej w mieście pani mecenas oraz jej matki leżały w kałuży krwi. Sprawcą okazał się Adam D., brat i syn ofiar. Mężczyzna pracował jako technik patomorfologii. Miał żonę i dwoje dzieci, i... wielkie problemy finansowe. Feralnego dnia chciał podzielić się nimi z matką i siostrą. Liczył, że uda mu się pożyczyć od nich pieniądze... -
Nie poszedłem do domu mamy z zamiarem dokonania zabójstwa - mówił przed sądem Adam D. - Po prostu (...) przestałem panować nad nerwami. Matka z siostrą mówiły mi, że jestem nieudacznikiem. Że nie potrafię zapewnić rodzinie bytu, że nie skończyłem nawet ogólniaka. Że jak tak dalej pójdzie, to moje dzieci zostaną mi odebrane i pójdą do adopcji. Coś we mnie wtedy wstąpiło...
Mężczyzna chwycił za siekierę i zarąbał obie kobiety. Potem pozacierał ślady i upozował włamanie, kierując śledztwo na fałszywe tory. - Chciałem jak najdłużej pobyć z rodziną - tłumaczył.
Po kilku dniach policjanci jednak rozszyfrowali jego plan. Adamowi D. grozi dożywocie.