Chłopczyk w trakcie libacji alkoholowej swoich rodziców Katarzyny S. (41 l.) i Arkadiusza S. (33 l.) wypadł z okna na trzecim piętrze mieszkania jednej z kamienic w centrum Łodzi. Dorośli byli tak zajęci spożywaniem trunków, że nawet nie zauważyli, że malca nie ma w domu.
Dochodziła godzina 16, gdy trzyletni Adaś S. wspiął się na parapet. Chłopiec potwornie się nudził, bo jego rodzice zamiast troskliwie się nim opiekować i z nim bawić, od rana pili wódkę. Nie widzieli, że ich synek staje przy otwartym oknie, a potem leci w dół. Nie słyszeli jego krzyku, gdy spadał. Nie mieli pojęcia, że roztrzaskał się o ziemię tuż pod ich oknami... Na szczęście któryś z sąsiadów wezwał karetkę.
Gdy pogotowie przyjechało na miejsce tragedii, chłopiec był w stanie krytycznym. Dopiero po długiej reanimacji serduszko Adasia zaczęło znowu bić. W tym czasie na miejsce zaczęli zjeżdżać policjanci. Próbowali dostać się do rodziców chłopca, ale u nich w najlepsze trwała impreza. Nikt nawet nie był w stanie otworzyć drzwi. Na pomoc trzeba było wezwać strażaków. Dopiero wtedy mundurowym udało się wedrzeć do mieszkania. Matka chłopca Katarzyna S. (41 l.) wydmuchała aż 3,5 promila alkoholu, ojciec Arkadiusz S. (33 l.) był bardziej trzeźwy - miał półtora promila. Oboje zostali zatrzymani.
Adaś trafił na oddział intensywnej terapii szpitala Centrum Zdrowia Matki Polki. Jest w stanie krytycznym i wciąż trwa walka o jego życie. Malec ma liczne obrażenia głowy i urazy wewnętrzne. Utrzymywany jest w stanie śpiączki farmakologicznej.
Sąsiedzi rodziców chłopca są zszokowani. - Oni mają szóstkę dzieci - mówi starsza kobieta. - Wszystkie, poza tym chłopczykiem, są w rodzinach zastępczych. Ale nie ma co się dziwić, skoro dla nich wódka ważniejsza od dzieci - mówią ludzie. - Modlimy się, żeby Adaś przeżył - dodają.
Za spowodowanie zagrożenia dla życia i zdrowia chłopca jego rodzicom może grozić tylko do 5 lat więzienia.