Prawo nie przewiduje sytuacji, w której znaleźli się kursanci z Łodzi. Nie ma znaczenia, czy ktoś już skończył szkolenie, czy jest w jego połowie. Zwykle kandydaci na kierowców po pozytwynym przejściu kursu czekają na egzamin. W tym przypadku tak nie jest.
Zaświadczenie umożliwiające przystąpienie do egzaminu, czy też dokument uprawniający do zmiany szkoły, może wydać tylko kierownik ośrodka szkolącego. Taki scenariusz nie jest możliwy, gdyż właściciel tej firmy niedawno zginął w wypadku.
Żaden z innych punktów szkolenia kierowców nie chce podjąć ryzyka przyjęcia nieszczęsnych kursantów pod swoje skrzydła, gdyż wiązałoby się to ze złamaniem prawa. Pokrzywdzeni chcąc przystąpić do egzaminu państwowego, muszą zacząć kurs od nowa, tracąc pieniądze i poświęcony czas.
Zarówno urzędnicy samorządowi, jak i przedstawiciele ośrodka jazdy rozkładają ręce, nikt nie jest w stanie zmienić obecnego stanu rzeczy, a wszystko przez mało precyzyjne prawo. Jedyną możliwością poszkodowanych kursantów jest domaganie się zwrotu należności od spadkobierczyni zmarłego właściciela, którą jest jego...kilkumiesięczna córka.