- To chyba jakaś klątwa tej ulicy - dodaje mama Jessiki Anna Wałowska (27 l.).
Do pierwszego wypadku doszło w piątek 18 maja. Podczas popołudniowego spaceru ulicą Piotrkowską na wózek, w którym leżała Jessika, spadł kawał gzymsu, który urwał się z balkonu. Dziewczynka w bardzo ciężkim stanie, z urazem głowy, trafiła do szpitala. Lekarze długo walczyli o jej życie. Tę walkę wygrali. Kilkanaście dni temu dziewczynka została wypisana ze szpitala, ale nie odzyskała jeszcze pełnej sprawności.
- Ma niedowład nóżek - opowiadają jej rodzice. - Wcześniej już sama stawała, próbowała chodzić. Teraz nie daje rady.
Konieczna jest jej rehabilitacja. Problem w tym, że na wizytę u lekarza rehabilitacji, który mógłby zlecić odpowiednie zabiegi, trzeba czekać kilka miesięcy. A czas ucieka. Na prywatne wizyty lekarskie, a potem odpłatne zabiegi rodziców Jessiki nie stać.
Jakby kłopotów było mało, wózek, na który spadł fragment balkonu, nie nadaje się do użytku. Na nowy również nie mogą sobie pozwolić ze względów finansowych, a właściciel kamienicy, z której odpadł tynk, nie kwapi się z wypłatą odszkodowania.
W minioną środę życie Jessiki znów było zagrożone na ulicy Piotrkowskiej. Od kamienicy pod numerem 22 oderwało się rusztowanie i spadło na chodnik. - Trzymałem ją na rękach, oglądaliśmy wystawy - opowiada Michał Jurczyński. - Na moment przystanęliśmy. Wtedy kilka metrów od nas spadło to żelastwo.
Możesz pomóc rodzicom małej Jessiki w kupnie wózka i sfinansowaniu zabiegów rehabilitacji.
Oto numer konta taty dziewczynki Michała Jurczyńskiego: 41 1140 2004 0000 3002 7419 1174 z dopiskiem "Dla Jessiki".