- Tyle razy powtarzałam mu, żeby z nią zerwał - załamuje ręce Irena Bezat (65 l.), matka zabitego. - Mówiłam mu, że to kobieta nie dla niego. Same kłopoty z nią miał. Ale zakochanemu do rozumu się nie przemówi.
Jej syn i Katarzyna Ś. mieszkali na osiedlu Księży Młyn w Łodzi. W starych pofabrycznych budynkach postawionych przez łódzkich fabrykantów jeszcze w czasach "Ziemi obiecanej".
Wieczorem, tuż przed tragicznymi wydarzeniami, które rozegrały się w nocy, oboje byli w odwiedzinach u pani Ireny. Pan Artur ledwo co zdążył wrócić z pracy w myjni samochodowej.
- Jej nie chciałam wpuścić, bo była pijana - mówi matka zabitego. - Syn mnie jednak uprosił. Trochę posiedzieliśmy, potem ona poczuła się zmęczona. Poszła do domu. Artur jeszcze u mnie trochę został. Gdy się żegnaliśmy, mówiłam mu, żeby na siebie uważał. Bałam się, że gdy ją obudzi, to będzie się awanturowała. Często była agresywna. Nie przypuszczałam jednak, że gdy się żegnaliśmy, to widzę syna ostatni raz.
Z ustaleń policji wynika, że gdy pan Artur kładł się do łóżka, Katarzyna Ś. wbiła mu nóż w udo, a ostrze przecięło tętnicę. Kobieta jak gdyby nigdy nic przewróciła się na drugi bok i spała dalej. Rano, kiedy się obudziła, mężczyzna już nie żył.
Katarzyna Ś. usłyszała zarzut spowodowania ciężkich obrażeń ciała, które doprowadziły do zgonu. Grozi jej za to do 10 lat więzienia.