Pan Krzysztof razem z żoną i czteroletnią córeczką mieszka na parterze jednej z kamienic komunalnych. Półtora roku temu zamontował w mieszkaniu piec.
- Ustawiliśmy go w kuchni - opowiada pan Krzysztof. - Jest to tzw. koza z płaszczem wodnym. Gdy napalimy, ciepło rozchodzi się po grzejnikach w całym mieszkaniu. Do tej pory nigdy nie było żadnych problemów... Aż do tego feralnego popołudnia.
- Wróciłem z pracy i około16 napaliłem w piecu - mówi mężczyzna. - Po jakimś czasie usłyszałem dziwne bulgotanie w rurach i grzejnikach. Poszedłem sprawdzić, co się dzieje.
Nagle mieszkaniem wstrząsnął potężny wybuch. Piec dosłownie rozerwało. Kawałki żelaza poraniły nogi pana Krzysztofa. - Całe szczęście, że akurat córka była w innym pomieszczeniu, bo mogłoby dojść do tragedii - łapie się za głowę mężczyzna.
Pogotowie zabrało go do szpitala. Tam opatrzono mu rany. Sprawę wybuchu pieca bada teraz specjalna komisja. A nadzór budowlany musi ustalić, co było przyczyną zdarzenia. Czy zapchany przewód kominowy, czy też niesprawna instalacja grzewcza?