Głównym motywem akcji jest troska o los zwierząt, zarówno tych posiadających właściciela, jak i tych bezdomnych. Aktywistka chce tym samym przekonać, że wystawienie miski z wodą przed domem, sklepem, restauracją, czy każdym innym miejscem, to drobny gest, ale mający ogromne znaczenie. "Tak naprawdę każdy z nas powinien przed domem wystawić miskę, to ratuje życie" - przekonuje organizatorka.
Akcja rozpoczęła się 5 lipca o godzinie 11 przed sklepem zoologicznym "Leopardus" w Centrum Handlowym "Tulipan". Sklep zgodził się pomóc Pani Kasi i udostępnił jej 40 misek na wodę, które zaczęła rozdawać w sklepach, bankach, restauracjach i innych miejscach przy ulicy Piotrkowskiej. Pracujący w lokalach ludzie miski przyjmowali chętnie i deklarowali się, że będą je regularnie napełniać. Podobno tylko jedna osoba odmówiła napełnienia naczynia. Inicjatorka akcji spytana o reakcje pracowników mówi, że w przeważającej większości były one bardzo pozytywne. ''Ja nie prosiłam (celowo) pracowników lokali, żeby przy mnie nalewali wodę, tylko żeby przyjęli miskę. Obiecali mi, że to zrobią. Odchodziliśmy kilka metrów i... sami te miski wynosili [...] Miałam naprawdę wielką frajdę, jak wracaliśmy i miski stały! - stwierdza Pani Kasia w rozmowie z Se.pl.
Nie obyło się jednak bez przykrych incydentów. Jeden z uczestników dostał mandat po wystawieniu miski, gdyż zdaniem funkcjonariuszy "nielegalnie zajął teren miejski". Inicjatorka kampanii uważa, że takiego typu zachowania godzą w nadrzędne prawo do życia. "Mandat dajmy tym, co łamią Ustawę o Ochronie Zwierząt i swoje psy trzymają przez 24 godziny na łańcuchu, bez wody, karmiąc czym popadnie, nie lecząc, ani nie szczepiąc. Zajmijmy się tymi, co zabijają co sezon szczeniaki czy małe koty, mordowniami i nielegalnymi pseudohodowcami, a nie schroniskami,'' - uważa. Ponadto zdarzały się również przypadki, gdzie osoby wystawiały miski z wodą, a potem ktoś notorycznie je usuwał. Jak twierdzi nasza aktywistka - "Do wszystkiego trzeba dorosnąć! Do szanowania zwierząt również.''