Tragedii, którą przeżywa pani Paulina, nie sposób sobie wyobrazić. Nie dość, że dwójka jej malutkich dzieci choruje na białaczkę, to jednemu z nich lekarz zamiast do żyły podał lek bezpośrednio do rdzenia kręgowego. Chłopiec zapadł w śpiączkę, jest sparaliżowany, a jego stan jest krytyczny.
Co dalej z Mateuszkiem?
- Wstrzykując lek do rdzenia, dosłownie "zabetonowano" płyn rdzeniowy Mateuszka. Teraz jego mózg nie przekazuje bodźców nerwowych do innych części ciała i synek jest jak roślinka - rozpacza matka chłopca.
- Codziennie modlę się, żeby z tego wyszedł, ale lekarze tylko każą czekać - dodaje Paulina Milczarek.
Szpital milczy
Tragiczna pomyłka miała miejsce w renomowanym Szpitalu im. Marii Konopnickiej w Łodzi. Jak do niej doszło? Nie wiemy, bo szef oddziału intensywnej terapii, gdzie podawano lek dziecku, doktor Andrzej Piotrowski, nie chciał z nami rozmawiać. Odesłał nas do dyrekcji szpitala. Ale ta nie znalazła czasu na rozmowę z "Super Expressem".
Milion odszkodowania?
Dowiedzieliśmy się, że to dyrekcja szpitala powiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez lekarza, który podał lek. - Wszczęliśmy postępowanie w tej sprawie - potwierdza Krzysztof Kopania (45 l.), rzecznik prasowy łódzkiej prokuratury. Za nieumyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu doktorowi grozi do trzech lat więzienia. To nie koniec problemów szpitala. Rodzice Mateuszka już złożyli pozew, w którym domagają się milionowego odszkodowania za okaleczenie ich synka. Nic jednak nie wróci pełnej sprawności ich dziecku.