Ogromu cierpienia jakie spadło na niewinne dzieci nie byłby w stanie znieść niejeden dorosły. Okrutny los oszczędził życia dwóch braci ze Skierniewic, którzy w miniony czwartek zostali uratowani z pożaru w aucie gdy zapięci w zapięci w samochodowych fotelikach czekali na swoją mamę.
Przeczytaj koniecznie: Skierniewice: Bartuś (3 l.) i Kubuś (2 l.) płonęli w aucie - ZDJĘCIA
Bartuś (3 l.) i Kubuś (2 l.) doznali rozległych poparzeń twarzy, rąk i dróg oddechowych. Lekarze z oddziału intensywnej terapii Szpitala im. Marii Konopnickiej w Łodzi walczą, by ich ocalić.
W piątek na stół operacyjny trafił starszy z braci. Chłopiec ma przeszczepianą skórę rąk. Naskórek pobrano z pośladków. Jego młodszy braciszek został już odłączony od respiratora i oddycha samodzielnie. Stan malca bardzo powoli się poprawia, dlatego też zespół medyczny spróbuje go wybudzić ze śpiączki farmakologicznej.
Patrz też: Skierniewice: Dwaj chłopcy, uratowani z pożaru samochodu, są w śpiączce, ale jest lepiej
Do wypadku, który zakończył się ciężkimi obrażeniami u dwóch braci doszło gdy ich 25-letnia mama Iwona zostawiła ich na chwilę samych w samochodzie, by odebrać ze szkoły starszą córkę. Kiedy wróciła w środku auta szalał pożar. Prokuratura ustala co spowodowało zaprószenie ognia. Być może chłopcy bawili się zapalniczką, którą znaleziono na podłodze między siedzeniami.