Zbigniew R. (60 l.) i Katarzyna R. (+33 l.) byli parą od kilku lat. Oboje po przejściach - ona po rozwodzie, on po kilku nieudanych związkach. Gdy się poznali, wierzyli, że w końcu znaleźli prawdziwe szczęście. Ale nie dane im było zbyt długo się nim cieszyć. Z biegiem czasu w ich domu wybuchały mniejsze i większe kłótnie. Spierali się o rzeczy drobne, o których w innych związkach nikt nawet nie dyskutuje.
Przeczytaj koniecznie: Mieroszów, Dolnośląskie: 16-latek zabił się, bo koledzy nazwali go gejem!
Pani Katarzyna miała nadzieję, że w końcu to się zmieni. Że te święta tchną w ich miłość nowy powiew. Chciała, by były wyjątkowe. Dlatego już kilka dni temu zabrała się za generalne porządki. Myła okna, wycierała kurze, froterowała podłogi. Wszystko miało lśnić.
Poprosiła więc narzeczonego, żeby jej pomógł. Miał tylko wytrzepać dywany. Ale Zbigniew R. nie był skory do pomocy. Usiadł wygodnie przed telewizorem, wziął pilota do ręki i przeskakiwał z programu na program.
- Nie przeszkadzaj mi, przecież zajęty jestem - burknął do narzeczonej, gdy ta usilnie prosiła go o wytrzepanie dywanów.
Czytaj dalej >>>
Kobieta jednak nie dawała mu spokoju. Tłumaczyła, że sama nie jest w stanie wszystkiego zrobić. Że potrzebuje pomocy. Zbigniew R. udawał jednak głuchego.
Patrz też: Sokołów Podlaski: Łoś zabił motocyklistę
Kiedy pani Katarzyna po jakimś czasie podeszła do niego z trzepaczką i prośbę ponowiła, mężczyzna wpadł w szał. Wyrwał jej sprzęt do czyszczenia dywanów z ręki i zaczął okładać nim narzeczoną, wyzywając ją od najgorszych.
Był jak w amoku. Z furią zadawał kolejne ciosy. Nie przestał nawet wówczas, gdy pani Katarzyna straciła przytomność. Dopiero gdy zorientował się, że jego narzeczona nie żyje, przestał ją bić. Zabrał narzędzie zbrodni z domu i uciekł.
Szybko jednak wpadł w ręce policjantów. Usłyszał zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego skutkiem była śmierć 33-latki. Grozi mu za to do 12 lat więzienia.