Decyzja urzędników nakazująca zamurowanie okna spadła na państwa Wróblewskich jak grom z jasnego nieba. Mają na to czas do 17 czerwca. - Gdy wprowadzałem się tu w 1983 r., to okno było w takim samym stanie, jak dzisiaj - pokazuje pan Józef. - Gdyby urzędnicy powiedzieli mi, że jest coś z nim nie tak, na pewno bym tu nie zamieszkał, nie mówiąc już o wykupie mieszkania na własność.
Dopiero niedawno małżonkowie dowiedzieli się, że okno zostało wykute w ścianie w 1956 r. podczas generalnego remontu należącej do miasta kamienicy. Problem w tym, że żaden z urzędników formalnie nie zalegalizował tej przeróbki. Teraz, po tylu latach, uznana została za... samowolę budowlaną.
A urzędnicy z łódzkiego magistratu nie mają sobie nic do zarzucenia. - W momencie sprzedaży lokal spełniał wszelkie wymogi samodzielnego mieszkania - tłumaczy Liliana Walentkiewicz-Gustowska z wydziału gospodarowania majątkiem Urzędu Miasta Łodzi. Problem w tym, że zgodnie z przepisami mieszkanie po zamurowaniu jedynego okna straci funkcje mieszkalne i Wróblewscy będą musieli się z niego wynieść. - Jeżeli dojdzie do najgorszego, zażądamy od miasta innego mieszkania na własność o takim samym standardzie. W innym przypadku pójdziemy do sądu, bo sprzedano nam prawny bubel - grożą zdesperowani małżonkowie.