Koszmar w domu Roberta (24 l.) trwał bardzo długo. Razem z ojcem Markiem S. (+50 l.), matką Jadwigą (50 l.) i starszym bratem mieszkali w zaniedbanej kamienicy w centrum Łodzi. Przemoc zagościła tam już w 2000 r. Wtedy jego tata pierwszy raz podniósł rękę na swoich bliskich. Potem bił, wyzywał i groził już regularnie. Dużo pił, a po alkoholu stawał się agresywny.
Tragicznego dnia 24 lipca 2014 r.Marek S. znów przyszedł do domu pijany. Stanął nad leżącą na wersalce żoną i zaczął ją wyzywać od najgorszych. Robert przysłuchiwał się temu, przygotowując w kuchni kanapkę. W ręku trzymał nóż. Nasmarował go oliwą i poczekał, aż ojciec podejdzie do niego. Wtedy zadał mu cios w brzuch. Marek S. padł na podłogę, a jego syn zadzwonił po pomoc. Został zatrzymany, ale po 48 godzinach i wpłaceniu kaucji zwolniony do domu. Choć groziło mu dożywocie, przed sądem odpowiadał z wolnej stopy. Sędziowie zastosowali wobec niego nadzwyczajne złagodzenie kary i skazali go na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. - Czyn ten został popełniony w stanie silnego wzburzenia. Oskarżony był ofiarą drastycznej przemocy. Kara bezwzględnego więzienia byłaby w tym przypadku niesprawiedliwa - mówił sędzia Jarosław Leszczyński.
PS. Imiona oskarżonego i jego matki zostały zmienione
Zobacz: Tragedia w Czerwionce-Leszczynach: Powiesił się, bo zabił kolegów?