Anita A. (59 l.) była zadbaną kobietą, typ bizneswoman. Była właścicielką salonu fryzjerskiego w centrum Łodzi. On był typem lekkoducha. Piotr S. (54 l.) pracował kiedyś w telewizji, potem zmieniał prace, narobił długów.
Poznali się 4 lata temu i niemal od razu zamieszkali ze sobą. Anita A. popełniła błąd, że do końca go nie poznała. Być może zrozumiałaby, że miłość, którą ją obdarzył, była na pograniczu szaleństwa. Piotr S. wytatuował sobie nawet jej podobiznę na piersi. Miał też wiele sekretów... A największym były gigantyczne długi. Gdy Anita dowiedziała się, że jest zadłużony na ponad 100 tysięcy, oprzytomniała. Chciała jeszcze pomóc ukochanemu. Sama zaczęła regulować część zadłużenia, a nawet załatwiła kochankowi dobrze płatną pracę w Niemczech. Ale jemu pracować się nie chciało. W końcu pani Anita oznajmiła Piotrowi S., że z nim zrywa.
To doprowadziło go do furii. Gdy kobieta szykowała się do wieczornej kąpieli, chwycił ją za szyję, wepchnął do napełnionej wodą wanny i utopił. Właśnie stanął przed sądem.
- Przyznaję się do winy. Nie potrafię powiedzieć, co we mnie wstąpiło - tłumaczył się w sądzie. Teraz grozi mu dożywocie. Będzie siedział w więzieniu z ukochaną na piersi.