- Z jednej strony cieszymy się, że prezes wpadł wreszcie w ręce policji, bo robił wiele złego. Ale z drugiej martwimy się, że teraz my będziemy musieli spłacać długi, których on narobił - mówią łodzianie.
A kwota do zapłacenia jest niebagatelna. Prezes Krzysztof D. chciał bowiem ubić złoty interes. Na potrzeby spółdzielni nabył od gminy Łódź atrakcyjną działkę w centrum miasta z 98-procentową bonifikatą. Za wart około 2,4 miliona złotych grunt zapłacił miastu raptem kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Patrz: Wygrał 192 000 zł za niesłuszną eksmisję
Warunkiem udzielenia bonifikaty była budowa przez spółdzielnię w tym miejscu bloku mieszkalnego. Krzysztof D. uznał jednak, że bardziej opłacalne będzie sprzedanie tego terenu prywatnemu inwestorowi. Kiedy zainkasował już stosowną kwotę, urząd zażądał zwrotu różnicy między ceną zakupu działki a jej faktyczną wartością. Dziś z odsetkami jest to prawie 2,5 miliona złotych.
Krzysztof D. jednak konsekwentnie odmawiał. Urzędnicy zawiadomili więc o przekręcie prokuraturę. Śledczy postawili prezesowi zarzut karalnej niegospodarności, za co grozi mu do 10 lat więzienia. Po przesłuchaniu został zwolniony do domu, ale nie może wykonywać swoich dotychczasowych obowiązków.