Prezydent Sopotu przekonuje, że stanął przed najtrudniejszą decyzją w swojej samorządowej karierze. - Jestem pewien swojej niewinności i gorąco wierzę w oczyszczenie swojego nazwiska przed niezawisłym sądem - przekonuje.
Karnowski zaapelował wczoraj do mieszkańców, by składali swoje podpisy pod wnioskiem o referendum, a następnie wzięli udział w głosowaniu. Aby referendum było wiążące, musi w nim wziąć udział 30 proc. uprawnionych do głosowania. Opozycja, a zwłaszcza radni PiS, już zacierają ręce z zadowolenia (w ubiegłym tygodniu ich wniosek o referendum został przez PO zablokowany).
Jackowi Karnowskiemu grozi do 10 lat więzienia. Zarzuty dotyczą m.in. transakcji, które były polityk PO już jako prezydent Sopotu miał zawierać z sopockim dilerem samochodów Włodzimierzem G. Według prokuratury, kupował od niego samochody po niższej niż zaksięgowano cenie. W sumie miał na tym zyskać kilkadziesiąt zł. - Nic nikomu nie zabrałem, niczego nie przyjmowałem za darmo i nie kupowałem po zaniżonych cenach - broni się Karnowski. Na razie może spać spokojnie. Sondaże są dla niego korzystne. Z ostatniego badania wynika, że aż 45 proc. sopocian opowiada się za pozostawieniem go na stanowisku, a 36 proc. chce jego odwołania.