W sobotnim konkursie Pucharu Świata w Predazzo Romoeren nie ustał pierwszego skoku, w drugim - było jeszcze gorzej. Problemy zaczęły się już na rozbiegu, a tragedia rozegrała się po wyjściu z progu. Z powodu wadliwego wiązania odpięła się prawa narta i Romoeren z dużej wysokości uderzył z całym impetem w zeskok. Kibice na skoczni w Predazzo zamarli. Na szczęście Norweg po kilku minutach się podniósł i o własnych siłach opuścił obiekt!
- Gdy czekałem na wieści o jego zdrowiu, po głowie przechodziły mi najgorsze myśli. O tym, że nic się nie stało, zadecydowało wyłącznie doświadczenie Bjoerna - ocenia trener reprezentacji Norwegii, Fin Mika Kojonkoski (45 l.). Sędziowie po upadku przerwali konkurs.