Drobny pył działa na silniki odrzutowe jak proszek ścierny – eksperci zajmujący się lotnictwem doskonale to wiedzą i patrząc na zdjęcia z satelitów meteorologicznych załamują ręce. Niebezpieczna chmura co prawda powoli opada, ale otwarta jest przestrzeń powietrzna tylko powyżej 6,5 tys metrów. To oznacza, że latać mogą tylko loty tranzytowe, z Azji i USA.
Przeczytaj koniecznie: Pył wulkaniczny niebezpieczny dla samolotów - może być przyczyną lotniczej katastrofy
Lotniska na starym kontynencie są zamknięte, a linie lotnicze liczą straty – już teraz mówi się, że tydzień przestoju będzie kosztował przewoźników więcej niż kilkunastogodzinny paraliż portów po zamachach terrorystycznych na WTC w 2001 roku i wprowadzenie wszystkich procedur bezpieczeństwa. Mowa jest i dziesiątkach miliardów dolarów, które wcześniej czy później zostaną przerzucone na pasażerów.
Na największym polskim lotnisku – Okęciu – sytuacja jest dokładnie taka sama jak w Berlinie, Paryżu czy na Wyspach Brytyjskich. W poniedziałek wylądowała tylko jedna maszyna z Mińska, a inny samolot wyleciał do Kijowa. Reszta lotów została odwołana.
Patrz też: Czarna chmura z Islandii przykryła Europę
LOT – największe polskie linie lotnicze – już po raz drugi przesunęły termin do kiedy uziemione są ich samoloty. W oficjanym komunikacie figuruje data 20 kwietnia, godzina 2 nad ranem. Do tego czasu żaden samolot nie wystartuje ani z lotnisk krajowych ani z zagranicznych.
Co mają zrobić pasażerowie, którzy utknęli na w portach lotniczych? Wielu z nich rezygnuje z lotów i na własną rękę szuka innego środka transportu. Ale nie brakuje również takich, którzy z nadzieją czekają na lotniskach, w najlepszym przypadku w hotelach.
Warto dodać, że problem paraliżu komunikacyjnego mógł dotknąć nawet kilkadziesiąt milionów ludzi na całym świecie. LOT podaje, że codziennie musi przekazywać nienajlepsze wiadomości co do ich lotów około 10 tysiącom podróżnych.