Lubelskie: Rozjechałam męża, bo mnie zdradza!

2010-07-10 11:23

Zazdrość i ogromna rozpacz omal nie doprowadziły Beaty Król (21 l.) z Horbowa (woj. lubelskie) do morderstwa. Bo choć kobieca intuicja od dawna mówiła jej, że jej ukochany Mirosław (26 l.) ma kochankę, to pani Beata wciąż łudziła się, że to nieprawda. Kobieta nie wytrzymała dopiero wtedy, gdy małżonek w towarzystwie innej, pod osłoną nocy wdarł się do mieszkania i zaczął pakować swoje rzeczy.

- Wtedy coś we mnie pękło... - mówi pani Beata. Kobieta wsiadła do samochodu i rzuciła się w szaleńczą pogoń za taksówką, którą odjechał jej luby i jego kochanka... by ich zabić.

Pani Beata utuliła córeczkę Julitę (1,5 r.) i synka Danielka (4 miesiące) do snu, pokrzątała się jeszcze trochę po domu i w końcu sama położyła się do łóżka. Spokojny sen kobiety przerwał nagle dziwny hałas. Pani Beata wstała więc, żeby zobaczyć, co się dzieje, ale to, co zobaczyła, dosłownie odebrało jej mowę. Po domu kręcił się nie tylko jej mąż, ale i Agata K. (19 l.), jak się okazało - kochanka jej męża.

Bezczelna kobieta zaczęła pakować rzeczy Mirosława K. do torby. Między całą trójką wywiązała się gigantyczna awantura. - Rób, co chcesz, mnie już nie obchodzisz - Mirosław K. rzucił płaczącej żonie na odchodne. Pani Beata dłużej nie mogła znieść tych upokorzeń i gdy jej mąż ze swoją kochanką odjeżdżali spod domu taksówką, kobieta postanowiła ruszyć za nimi w pościg.

Pani Beata wsiadła do forda escorta (chociaż nie ma prawa jazdy) i przycisnęła pedał gazu, szybko doganiając kochanków. - Rozpędziłam auto do 160 km/h i uderzyłam w tył taksówki, którą jechali. Chciałam skończyć ze sobą i z nimi - opowiada zdruzgotana kobieta.

Choć wypadek, do którego doszło tuż po północy w Leszczance, wyglądał groźnie, a oba auta, forda escorta i volkswagena passata, siła uderzenia wyrzuciła z drogi, to nikomu nic poważnego się nie stało. Policja zajęła się sprawą, ale wciąż nie wiadomo, jakie zarzuty usłyszy regularnie zdradzana matka dwójki dzieci. - Dopiero teraz do mnie dotarło, że on nie był niczego wart, naprawdę. Cieszę się tylko z tego, że teraz mogę spokojnie zająć się moimi dziećmi - mówi pani Beata, tuląc do siebie maleństwo.

Tuż po wypadku Mirosław K. i jego miłość dosłownie zapadli się pod ziemię.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki