Potem straszył, że zwolni jej męża z pracy, że wygoni ich z domu, że zemści się na całej rodzinie. Kobieta dzielnie znosiła ten koszmar, ale gdy dowiedziała się, że lubieżny bogacz zaczął dobierać się do jej córki, nie wytrzymała. Zdradziła mężowi swój mroczny sekret. Mirosław Ciok (49 l.) nie zniósł tego upokorzenia. Powiesił się we własnym domu.
Przeczytaj koniecznie: Zabił Patrycję, bo była w ciąży
Kolonia Horbów (woj. lubelskie), mała wioska nieopodal Białej Podlaskiej. Jeszcze niedawno rządził tutaj Zbigniew C. (51 l.), miejscowy bogacz, magnat hodowli pieczarek. Dziś siedzi w areszcie, a na światło dzienne wychodzą jego wstrząsające sekrety. Tajemnica pewnie nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby nie dwie kobiety: Elżbieta (38 l.) i Violetta (38 l.). Bratowa i synowa Zbigniewa C., które padły ofiarą jego chorej żądzy. Zdecydowały się mówić, wstrząśnięte tragiczną śmiercią Mirosława Cioka.
Zaczęło się od niewinnych zalotów. Zbigniew C. chętnie przychodził do domu brata. Najczęściej wtedy, gdy nie było go w domu. Żartował sprośnie z Elżbiety. Wkrótce posunął się dalej.
Kobieta opowiada, że pewnego dnia, podstępnie wywiózł ją do lasu i zgwałcił. Powiedział, żeby siedziała cicho, bo wygna ich z domu, a jej męża zwolni z pracy w pieczarkarni. Elżbieta była bezsilna. Dom, który pobudowała wraz z mężem, stał na działce, która należała do Zbigniewa. Wyrodny szwagier zaczął ją od tej pory regularnie nachodzić. Ten horror trwał siedem lat. Kobieta chciała się zabić. Nałykała się proszków. Cudem ją odratowano. Wtedy Zbigniew zostawił ją i zaczął nachodzić swoją synową, Violettę (38 l.). Na długo jednak Elżbieta nie uwolniła się od zboczeńca. Kilka tygodni temu dowiedziała się, że szwagier dobrał się do jej 17-letniej córki Magdy.
Patrz też: Zlecił pobicie ciężarnej, bo nie chciał dziecka
- Dotykał moich piersi, wsadzał mi ręce pod majtki, całował - szlocha Magda. - Błagałam: wujku, nie rób tego, ale nie przestawał. Potem zostawiał mi pieniądze. Brzydziłam się ich - łka dziewczyna.
- Szwagier, wiedząc, że nie mamy za co żyć, chciał z mojej córki zrobić dziwkę - mówi Elżbieta. - Ten zboczeniec winien gnić w więzieniu tyle, ile się da.
Gdy o wszystkim dowiedział się Mirosław, mąż Elżbiety, był załamany. Postanowił powiadomić policję. Brat śmiał mu się w twarz, mówił, że nic mu nie zrobią. Powoływał się na znajomości, żądał, aby wycofał skargę. W końcu Mirosław postanowił odebrać sobie życie. Najbliższe mu osoby zostały ohydnie zbrukane, a on sam poniżony. Najadł się leków, po czym podciął sobie żyły. Następnie poszedł do sieni, gdzie powiesił się na belce.
Żona Zbigniewa wie, że jej mąż sypiał z kuzynkami, ale uważa, że nic złego się nie stało. - Trzeba się przeprosić, a nie po policjach chodzić. Przez nie mąż w areszcie siedzi, a on tu potrzebny w pieczarkarni - uważa Zofia C. - One same do niego łaziły, bo miał pieniądze. Same nocami wydzwaniały. Teraz chcą się przed wsią oczyścić, Pokazać, jakie są święte i nieszczęśliwe.
Sprawą pieczarkowego magnata natychmiast zajęła się prokuratura. - Zbigniew C. jest podejrzany o składanie gróźb pozbawienia życia, wywieranie bezprawnego wpływu na Elżbietę C. oraz jej córkę, celem niedopuszczenia do złożenia obciążających go zeznań, oraz doprowadzanie małoletniej do innych czynności seksualnych, za które udzielał jej korzyści majątkowych - potwierdza Stanisław Stróżak, prokurator rejonowy w Białej Podlaskiej.