Było przed północą, kiedy nad jeziorem rozległ się zatrważający krzyk: "Pomocy, ratunkuuu!" Ktoś wezwał strażaków. - Na środku jeziora zobaczyliśmy łódź, nagle zaczęła się przybliżać do przystani - mówi Krystian Kosela (32 l.), szef straży pożarnej w Lubniewicach. To Sebastian Boroń (36 l.) toczył bój z potworem z głębin.
Zobacz też: Uważaj! W tobie też tkwi wariat drogowy!
- Dwie godziny wcześniej zarzuciłem wędkę. Od razu coś szarpnęło, zaczęło ciągnąć moją łódź. Zaparłem się nogami o burtę, trzymając wędzisko, dwa razy opłynąłem wyspę na środku jeziora. W końcu to ,,coś" osłabło i o dziwo zaczęło holować mnie do brzegu - wspomina wędkarz. Tam czekali już na niego strażacy. - Razem z wędkarzem wyciągnęliśmy na brzeg wielką rybę - mówi Kosela. Potwór z głębi okazał się wielką tołpygą o długości 130 cm, ważącą 50 kg! Uległa wędkarzowi, bo haczyk wbił się jej głęboko w... ogon. Nie mogła się uwolnić i stąd ta niezwykła dwugodzinna jazda, jakiej doświadczył Sebastian Broń.
Tołpyga
Słodkowodna ryba z gatunku karpiowatych. W Polsce występuje od 1965 r. Według naukowców maksymalnie osiąga 90-100 cm długości
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail