Do krwawej jatki doszło za zamkniętymi drzwiami gabinetu dyrektorki szkoły. Pisaliśmy o tym w ubiegłym tygodniu. Wacław G. wyszedł z pokoju zakrwawiony, z szeroką raną brzucha. Trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację.
Prokuratura wstępnie uznała, że to dyrektorka dźgnęła nożem swojego podwładnego i oskarżyła ją o spowodowanie obrażeń ciała zagrażających życiu. Beata Grzelińska wyszła z aresztu za poręczeniem majątkowym i stara się udowodnić swoją niewinność.
Podczas wizji lokalnej w jej gabinecie przedstawiła własną wersję wydarzeń. - Znam pana Wacława od ponad siedmiu lat. Nigdy się nie kłóciliśmy - mówi kobieta.
W sekretariacie szkoły pracuje żona Wacława G. Dyrektorka zaproponowała jej inną posadę, dając gabinet i zachowując to samo wynagrodzenie. Ale jej mąż uważał, że jest to degradacja. W dniu tragedii wszedł do gabinetu dyrektorki porozmawiać o tym. Według Beaty Grzelińskiej nauczyciel w trakcie rozmowy schylił się i wyciągnął spod stołu nóż. Podał go dyrektorce, pytając, skąd się tam wziął.
Zdziwiona kobieta wzięła nóż do ręki i powiedziała, że nie ma pojęcia, kto go przyniósł. Prowadzili dalej rozmowę. Wacław G. wciąż powtarzał, że źle się dzieje w szkole i żądał cofnięcia niektórych decyzji. - Chciałam zakończyć tę rozmowę, bo do niczego nie prowadziła - mówi kobieta. Jednak nauczyciel nie dał się wyprosić z gabinetu. Dyrektorka wstała z krzesła, wstał również Wacław.
Chciała podejść do drzwi, wtedy nauczyciel zagrodził jej drogę i odepchnął tak mocno, że kobieta się wywróciła. - Zaczęłam krzyczeć - mówi Beata Grzelińska. Kiedy podnosiła się z podłogi, nauczyciel chwycił nóż przez trzymaną w prawej ręce chusteczkę i wbił go sobie w brzuch. Wezwana na miejsce karetka zabrała mocno krwawiącego Wacława G. do szpitala. Mężczyzna został przesłuchany przez policję i twierdzi, że to dyrektorka ugodziła go nożem. - Jestem niewinna. Udowodnię to. Nauczyciel sam ugodził się nożem - zapewnia dyrektorka. Wacław G. nie chciał z nami rozmawiać i przedstawić swojej wersji wydarzeń.