Szok, niedowierzanie, histeria. Uczniowie lubińskiego Zespołu Szkół Zawodowych stanęli jak wryci. - Tak przerażona nie byłam nigdy w życiu - opowiada jedna z uczennic. Nauczyciel broczył krwią, był strasznie blady. Nie mógł z siebie wydobyć słowa. Charczał...
Ktoś wezwał karetkę. Na szczęście przyjechała bardzo szybko i mężczyzna został odwieziony do szpitala. Przeszedł operację, która uratowała mu życie. - Miał w brzuchu ranę ciętą szerokości 20 centymetrów - opowiada dr Waldemar Wojciechowski, ordynator oddziału chirurgii ogólnej szpitala w Lubinie.
Na szczęście ostrze nie uszkodziło narządów wewnętrznych.
Jak mogło dojść do tej tragedii?
Szczegóły ustala policja. Wiadomo jednak, że Wiesław G. i dyrektorka nie przepadali za sobą. Ambitny informatyk i matematyk dybał na stołek Beaty G. I wcale się z tym nie krył. Dwa razy startował w konkursie na dyrektora, ale za każdym razem przegrywał. Między mężczyzną i jego szefową dochodziło na tym tle do ostrych kłótni...
Tak było i tym razem. Wiesław G. i Beata G. rozmawiali w szkolnym sekretariacie. W pomieszczeniu byli tylko oni. Do uszu stojących na zewnątrz szybko zaczęły dochodzić podniesione głosy, potem - przeraźliwy krzyk. Na koniec otworzyły się drzwi, a zza nich wytoczył się ranny nauczyciel.
Dyrektorka nie przyznaje się do winy. Jak się dowiedzieliśmy, kobieta miała utrzymywać, że informatyk sam nadział się na nóż. Prokuratura jednak nie dała temu wiary.
- Kobieta została zatrzymana, postawiono jej zarzut spowodowania obrażeń ciała, które skutkują chorobą realnie zagrażającą życiu - mówi Liliana Łukasiewicz, rzecznik z legnickiej Prokuratury Okręgowej. Beacie G. grozi za to 10 lat więzienia. Ranny mężczyzna dochodzi do siebie w lubińskim szpitalu. O tym, co zaszło w sekretariacie, nie chce mówić.