Rodzice uczniów salezjańskiego gimnazjum w Lubinie skarżą się do Rzecznika Praw Dziecka. O co? O to, że ich dzieci są ofiarami nieprzyzwoitych żartów, obiektem kpin - rówieśników, użytkowników internetu.
Szokujące zdjęcia, na których uczniowie w pozycji klęczącej zlizują bitą śmietanę z kolan księdza Marcina Kozyry wywołały zamieszanie nie tylko w Polsce, ale nawet na świecie. Również zagraniczne media zainteresowały się sprawą.
Ksiądz Kozyra nie wypowiedział się publicznie na temat "kocenia". Jedynie na swojej stronie internetowej zamieścił pieśń z mottem "Jezu, ufam Tobie!" i grafikę z postacią Jezusa z hasłem: Miłuj twoich wrogów, błogosław tych, którzy cię przeklinają, módl się za tych, którzy tobą pogardzają i prześladują cię.
Rodzice jednak nie milczeli. Zaatakowali oni media broniąc jednocześnie księdza. Ich zdaniem nie było nic nieprzyzwoitego w zabawie. Ponadto kocenie to TRADYCJA, która od dawna obowiązuje w szkole salezjan w Lubinie. Teraz rodzice także nie milczą. Ich pociechy są bowiem narażone na obraźliwe żarty i przejawy agresji. Rodzice już napisali skargę do Rzecznika Praw Dziecka, Marka Michalaka.
- Otrzymałem list od rodziców i jest on obecnie analizowany - mówi Onetowi Michalak.
Co jest w liście rodziców do RPD?
Na liście znajduje się pieczątka Rady Rodziców Gimnazjum Salezjańskiego. A w liście... jest prośba o podjęcie działań mających na celu ochronę dóbr osobistych dzieci, ponieważ zostały one w ostatnich dniach w sposób rażący zostały naruszone przez media lokalne i ogólnopolskie. W mediach tych jest ukazywany wizerunek naszych dzieci zaopatrzony w niewłaściwą interpretację materiałów zdjęciowych pochodzących ze szkolnych otrzęsin. Według naszych dzieci, które uczestniczyły w tych otrzęsinach, sposób przedstawiania wydarzeń jest nieprawdziwy i tendencyjny - treść listu podaje ONET.
Zdaniem rodziców ich pociechy są zaczepiane na ulicach, wyśmiewane, są także pierwsze przejawy agresji wobec nich.
Rzecznik Praw Dziecka nie podziela opinii rodziców.
- Z pewnością granice przyzwoitości i akceptowalnych form kontaktu cielesnego zostały przekroczone. Dzieci zostały wkręcone w niestosowną sytuację. To dorośli powinni uczyć stawiania granic i ich przestrzegania. Takie zabawy są ryzykowne i nie powinny mieć miejsca. Nie jest istotne czy to jest ksiądz, nauczyciel, wychowawca, czy lekarz. Dorosłość wymaga odpowiedzialności i przewidywania konsekwencji podejmowanych działań - mówi Michalak.