Agata i Kamil poznali się 5 lat temu i szybko zakochali w sobie. Po czterech latach znajomości wiedzieli już, że na zawsze chcą być razem. Rok zszedł im na przygotowaniach do ślubu. Chcieli, żeby był nadzwyczajny, pełen radości. - Miałam być najszczęśliwszą panną młodą na świecie - mówi Agata ze łzami w oczach.
Feralnego dnia Kamil źle się poczuł i został w domu, gdy narzeczona i jego rodzice pojechali na obiad. - Nie widzieliśmy się 10 minut - mówi wstrząśnięty Witold Karpaczewski (40 l.). Widoku syna, który wypadł z okna ich mieszkania na 11. piętrze, nie zapomni do końca życia. - Nie wierzyłem, że to Kamilek. Jakby spał, jak zwykle, na lewym boku
Nieszczęśliwy wypadek
Badający okoliczności śmierci chłopaka prokuratorzy nie mają wątpliwości, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Najprawdopodobniej wychylił się za mocno, gdy paląc papierosa, oparł się o parapet. Mieszkanie państwa Karpaczewskich adaptowane zostało z suszarni, parapety są tu na wysokości 70 cm. A Kamil miał ponad 180 cm wzrostu.
Mimo to po bloku rozeszły się okrutne plotki. - Wolał się zabić, niż żenić - orzekła Grażyna F. (62 l.), sąsiadka zza ściany, pytlując z przyjaciółkami tuż po śmierci chłopaka. Choć każde wspomnienie o tych ohydnych plotkach boli i na nowo rozdrapuje rany, Agata staje w obronie godności mężczyzny swego życia. - Życzyłabym każdej kobiecie tak mocno kochającego partnera - mówi. Żałuje, że nie jest w ciąży. - Zostałyby mi nie tylko wspomnienia - dodaje cicho.