- Miałem naprawdę dużo szczęścia - mówi pan Bartosz, z przerażeniem patrząc na to, co zostało z jego opla. Tył samochodu został kompletnie zgnieciony.
- Stałem w miejscu, gdzie kiedyś był bagażnik - ociera pot z czoła mężczyzna.
Do wypadku doszło wczoraj, kilkanaście minut przed godziną 7. Bartosz Kupczak wybierał się do pracy. Otwierał bagażnik, by wrzucić tam torbę. Nagle usłyszał potężny hałas. Odwrócił się i zamarł z przerażania. Z bocznej uliczki z wielką prędkością wyjeżdżała cysterna z naczepą.
- Kierowca pędził jak wariat - wspomina pan Bartosz. Naczepa ciężarówki przechyliła się i poleciała w bok. Prosto na zaparkowane auta. Mężczyzna zobaczył cysternę nad głową. Instynktownie odskoczył. I to uratowało mu życie.
Poturbowany właściciel opla trafił do szpitala. Wyszedł z niego po opatrzeniu niegroźnych ran. Za kierownicą ciężarówki siedział 50-latek z Lublina. Był trzeźwy.
- Ustalamy, dlaczego doszło do wypadku - mówi Renata Laszczka-Rusek z lubelskiej policji. Akcja ratownicza trwała prawie 7 godzin. Strażacy musieli wypompować paliwo z cysterny, a dopiero potem ostrożnie ją podnieść.
LUBLIN. Bartosz Kupczak cudem uniknął śmierci pod cysterną: 20 TON chciało MNIE ZMIAŻDŻYĆ!
Tego dnia nie zapomni do końca życia. Bartosz Kupczak (28 l.) z Lublina cudem uniknął strasznej śmierci. Kiedy stał przy swoim samochodzie, nagle zobaczył, jak na głowę leci mu... cysterna. Przeszło 20 ton stali i paliwa. Odskoczył w ostatniej chwili.