Poradziłam sobie, bo często oglądam programy policyjne w telewizji - wyznaje nam sprzedawczyni.
Złodziej wpadł do sklepu w biały dzień. Grzegorz S. (32 l.) miał nasuniętą na oczy czapkę, twarz zakrył szalikiem. Zza pazuchy wyjął długi nóż.
- Dawaj pieniądze - krzyknął i próbował zawlec panią Helenę na zaplecze. Ale kobieta się nie dała. Złapała bandytę za dłoń, w której trzymał nóż. Drugą zerwała mu czapkę. Zaczęła głośno wzywać pomocy... Na szczęście krzyki usłyszeli pracownicy sąsiednich sklepów. Ruszyli na pomoc. Wtedy Grzegorz S. uciekł. Szybko jednak został schwytany przez policję. Okazało się, że w chwili napadu mężczyzna miał 1,6 promila alkoholu we krwi. Grozi mu 15 lat więzienia.