Historia Weroniki B. mrozi krew w żyłach. Jak przypomina "Dziennik Zachodni" młoda kobieta studiowała na jednej z lubelskich uczelni wyższych mieszkając z rodzicami i rodzeństwem na jednym z tamtejszych osiedli. Gdy rok temu wróciła z rodzinnych wakacji jej chłopak zwrócił uwagę, że dziewczyna przytyła. Ta zarzekała się jednak, że nie jest w ciąży i jako dowód przedstawiła mu test ciążowy z negatywnym wynikiem. Gdy po kilku tygodniach dziewczyna została sama w domu zorganizowała ona posiadówkę dla chłopaka i znajomych. W jej trakcie piła alkohol i paliła papierosy. Gdy rano wstała, zrobiła wybrankowi swego serca śniadanie po czym poszła się kąpać.
Według ustaleń śledczych to właśnie wtedy, leżąc w wannie, miała urodzić swoją córeczkę. Nie wprawiło jej to jednak najwyraźniej w radość, gdyż po udanym porodzie zawinęła ona dziecko w trzy ręczniki i foliowe reklamówki, które zawiązała w supeł. Następnie dokładnie posprzątała łazienkę po czym... włożyła niemowlę do szuflady pod łóżkiem!
Sprawa wyszła szybko na jaw, gdyż już po kilku godzinach 21-latkę dopadł potężny ból i pojawił się krwotok. Ślady krwi zauważała wieczorem po powrocie matka dziewczyny, która zabrała ją do szpitala. Badający ją lekarz nie miał wątpliwości, że pacjentka przeszła w niedawnym czasie poród. Co więcej, w jej organizmie wykryto ślady LSD. Studentka wszystkiemu zaprzeczała, ale lekarze nie uwierzyli jej i wezwali policję. Funkcjonariusze przeszukali jej mieszkanie, gdzie szybko znaleźli zwłoki niemowlęcia.
Badającu sprawę biegli ocenili później, że Weronika B. była w 8 lub 9 miesiącu ciąży. Dziecko urodziło się zdrowe. Dziewczynka żyła przez co najmniej kilkanaście minut, powoli dusząc się w foliowym worku.
Kobieta nie przyznaje się do zabójstwa. Jak przekonywała, nie widziała żadnych objawów, które świadczyłyby, że jest w ciąży i twierdziła, że zrobiła dwa testy ciążowe. Dały one różne wyniki, ale zaufała temu z wynikiem negatywnym.
Ciężko wytłumaczyć, dlaczego studentka nie chciała przyznać się do ciąży, ponieważ jak ustalono, w jej rodzinie panowały normalne relacje i mogła liczyć na wsparcie bliskich. Kobieta została aresztowana, ale po wpłaceniu poręczenia majątkowego zamieniono jej areszt na dozór policyjny.