Leokadia K. zajmuje połowę jednorodzinnego domu przy ul. Szklanej w Lublinie, drugą kilka lat temu kupili Wójcikowie. Niestety, nie przeprowadzono wtedy notarialnego podziału działki, na której stoi budynek, więc zgodnie z prawem każdą zmianę budowlaną muszą zaaprobować wszyscy właściciele. To jest powodem gehenny, którą przechodzą Wójcikowie i ich córka.
- Może nie lubić nas, ale dlaczego krzywdzi Arletkę, w czym jej zawiniła? - pan Stanisław załamuje ręce w bezsilnej złości. Dziewczynka cierpi na zespół Retta, ciężką genetyczną chorobę neurologiczną, sama nie chodzi, nie mówi. - O takich dziewczynkach jak Arletka mówi się milczące anioły - Stanisława Wójcik przytula córeczkę.
Ona ma serce z kamienia
Podjazd chorej dziewczynce otworzyłby okno na świat, a sąsiadce w niczym nie przeszkadzał. Ma przecież oddzielne wejście od ulicy. - Prosiliśmy, błagaliśmy. Ale ona ma serce z kamienia - mówi mama dziewczynki. Jej mąż wybudował prowizoryczny podjazd z dwóch desek, niebezpieczny i chybotliwy. Ostatnio załoga karetki pogotowia wezwana do dziecka bała się wjechać po nim z noszami.
Rozmodlona sąsiadka
Wójcikowie szukali pomocy u prezydenta Lublina i u wojewody. Ci jednak mają związane ręce. - W przypadku współwłasności musi być zgoda wszystkich współwłaścicieli - usłyszeli w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego.
A pani Lodzia? Rozmawiać nie ma ochoty. Spieszy się. Do kościoła, bo w okolicy nie ma tak rozmodlonej kobiety, jak ona...