Tej potwornej nocy wszyscy już spali. Nagle pani Renata zaczęła się dusić i obudziła się.
- W domu było mnóstwo dymu, a ogień zaczął się wdzierać na piętro. Zaczęłam krzyczeć, że się pali. Wyskoczyliśmy z mężem z łóżka i pobiegliśmy do dzieci. Zabraliśmy je ze sobą i wybiegliśmy z domu. Mieliśmy na sobie jedynie piżamy. Staliśmy tak i patrzyliśmy, jak ogień zabiera dobytek naszego życia - mówi pani Renata, która nie miała już możliwości wrócić do płonącego domu, by zabrać schowane tam pieniądze.
Patrz też: Toruń. 10-letni Damian: Wyrzucili mnie ze szkoły bo mam HIV
Więcej
https://www.se.pl/wiadomosci/polska/torun-wyrzucili-mnie-ze-szkoly-bo-mam-hiv-aa-Xmfp-o8kV-AoyL.html
- Dom przypominał ścianę ognia. Nawet nie próbowałam wracać po te pieniądze. Zresztą były schowane w szufladzie, niedaleko kominka, od którego zaczęło się palić. Te pieniądze były nam bardzo potrzebne, ale najważniejsze, że jesteśmy razem. Jakoś damy sobie radę - wzdycha kobieta.
Pani Renata najbardziej bała się, że po pożarze straci Łucję i Mateusza, którym razem ze swoim mężem stworzyła drugi dom i dała prawdziwą rodzicielską miłość.
- Urzędnicy zrozumieli naszą sytuację i nie będą chcieli odebrać nam dzieci. Wiedzą, że jesteśmy dla nich dobrzy i są z nami szczęśliwe. Pieniądze to nie wszystko. Liczy się miłość. Odpracujemy te 140 tysięcy - mówi pani Renata.