Piekło nad ośrodkiem w Osieku w powiecie strzelecko-drezdeneckim rozpętało się po 15-stej. Wiatr w porywach dochodził do kilkudziesięciu kilometrów na godzinę. Wczasowiecze mówią wprost o szalejącej wichurze. 40-letnia wczasowiczka wraz z dziećmi przed burzą schroniła się w przyczepie kempingowej. Jak się później okazało, nie było to bezpieczne schronienie. Napór wiatru wzmagał się z każdą chwilą. Drzewa uginały się jak kłosy zbóż.
Tego naporu nie wytrzymało samotne drzewo, które stało w pobliżu przyczepy. W pewnym momencie dał się słyszeć trzaski, a po chwili drzewo wylądowało wprost na dachu kempingu. Niestety, przygniatając znajdującego się wewnątrz 12-latka. Chłopiec po wyciągnięciu z plastykowej pułapki początkowo nie dawał oznak życia. Dopiero intensywna prawie półgodzinna reanimacja przyniosła efekty. Dziecko śmigłowcem przewieziono do szpitala w Szczecinie. Jego stan lekarze określają jako ciężki