Dziwne, bo jeszcze we wtorek wydawało się, że wyluzowany Dorn jest gotów udzielić kolegom i koleżankom wyjaśnień. Prężnym krokiem wymaszerował z Sejmu i udał się prosto do... sąsiedniego sklepu monopolowego. Długo tam nie marudził - wybrał to, na co miał ochotę i poszedł do domu. Chciał się odstresować przed trudną rozmową? Gdzie tam!
Patrz też: Dorn nie wytłumaczył się z dziwnego zachowania w Sejmie
Rozmowy nie było. Zamiast Dorna na komisji pojawił się list. W wyjątkowo składnych słowach, bez żadnych bełkotliwych zaprzeczeń wyjaśnił, że jego obecność na posiedzeniu "byłaby bezprzedmiotowa".
- To koniec sprawy. Zresztą nie było żadnej sprawy Dorna - mówi nam poseł Sławomir Rybicki (50 l., PO) z komisji etyki. - Nie było przecież wniosku o ukaranie. Była prośba marszałka o rozmowę wyjaśniającą. Chcieliśmy z nim porozmawiać, wyjaśnić sobie pewne sprawy. No, ale poseł nie czuł potrzeby... - dodaje Rybicki.
Posłowi Dornowi winszujemy gładkiego wywinięcia się z afery. Panie Ludwiku, pańskie zdrowie!