Kiedy go spotkaliśmy, zajadał się właśnie frykasami w jednej z najdroższych w Warszawie japońskich restauracji. Widać było, że jest tam stałym bywalcem, bo z wielką wprawą posługiwał się pałeczkami. A stołowanie się w tym lokalu, który specjalizuje się w sushi, jest kosztowne. Ceny dań głównych zaczynają się od 37 zł, przystawki kosztują niewiele mniej, a zestaw sushi (danie z surowej ryby) to wydatek minimum 55 zł. Po smacznym obiedzie były marszałek ruszył na zakupy do sklepu z drogimi alkoholami. Widać było, że szuka czegoś ekstra! I chyba znalazł, bo wyszedł z pełną torbą zakupów i poszedł do swojego biura poselskiego.
Były marszałek twierdzi, że jego pensja (ok. 10 tys. złotych) to za mało, by łożyć 3,5 tys. na utrzymanie córek z pierwszego małżeństwa. Przed sądem próbował udowodnić, że cierpi na tym jego nowa rodzina - żona i 6-miesięczna córeczka Rozalka. Ale jak widać na naszych zdjęciach - Dornowi powodzi się całkiem nieźle.