"Super Express": - Podczas trwającego obecnie procesu autorów stanu wojennego byli członkowie Solidarności bronią gen. Jaruzelskiego, który twierdzi m.in., że jego decyzja była niezbędna wobec groźby sowieckiej interwencji, a NSZZ "S" to nie "hufce aniołów"...
Wojciech Roszkowski: - Nie wszyscy działacze Solidarności są tego zdania.
- Ale zgadzają się z tym byli przywódcy Związku - Lech Wałęsa, Bogdan Lis, Władysław Frasyniuk...
- To bardzo dziwne. Ale nie jestem ani sędzią, ani strażnikiem duszy pana Frasyniuka. To jego trzeba o to pytać. Chociaż bałbym się, bo można usłyszeć, że się dostanie po twarzy - jak to niedawno pan Frasyniuk był uprzejmy ocenić autora książki "SB a Lech Wałęsa".
- W latach 80. Solidarność uważała Jaruzelskiego za wroga. Generał jest konsekwentny - nie zmienia zdania. Czyżby zmienili je ci, którzy byli po drugiej stronie?
- Zbigniew Bujak przepraszał za Solidarność. Nie rozumiem, jak to się stało, że ci ludzie zatoczyli takie koło.
- A może to oskarżający Instytut Pamięci Narodowej działa na nich jak płachta na byka?
- IPN trudno nazwać płachtą na byka. On po prostu drąży fakty i publikuje dokumenty.
- A pana opinia o stanie wojennym?
- Według znanych od dłuższego czasu dokumentów jesienią 1981 roku był on niepotrzebny. Inwazja sowiecka była wówczas bardzo mało prawdopodobna.
Wojciech Roszkowski
Profesor historii, poseł do Parlamentu Europejskiego (PiS). Ma 61 lat