Protesty po kompromitacji PKW. Mieszkańcy Krakowa i Warszawy wyszli na ulice!

2014-11-22 11:22

Ludzie mają już dość powyborczej farsy! Kilkudniowe oczekiwania na oficjalne wyniki, awarie systemów, ataki hakerów, oskarżenia o fałszowanie, mnożące się przypadki absurdów nad urnami... To wszystko sprawiło, że tysiące ludzi wyszły w czwartkowy wieczór na ulice Krakowa i Warszawy. W stolicy rozwścieczony polityczną sytuacją tłum wdarł się do siedziby Państwowej Komisji Wyborczej i okupował ją przez kilka godzin.

Czwartek. Godz. 17. Około 3000 osób manifestuje pod budynkiem Państwowej Komisji Wyborczej na ul. Wiejskiej w Warszawie. Domagają się ustąpienia władz PKW i rozpisania nowych wyborów. Są niezadowoleni i oburzeni, że do tej pory nie policzono głosów. Wśród protestujących są m.in. Ewa Stankiewicz (47 l.) z Solidarnych 2010 oraz reżyser Grzegorz Braun (47 l.).

Godzinę później grupka protestujących wdziera się do budynku PKW. Mimo ostrzeżeń ze strony administratorów siedziby Komisji, udaje im się zająć główną salę, gdzie odbywają się konferencje. Chwilę później do protestujących przyłączają się m.in. poseł Kongresu Nowej Prawicy Przemysław Wipler (36 l.) oraz politycy Ruchu Narodowego Robert Winnicki (29 l.) i Krzysztof Bosak (32 l.).

Atmosfera gęstnieje z minuty na minutę. Przybyła na miejsce policja postanawia nikogo więcej nie wpuszczać, a protestujących wyprasza z budynku.

Zobacz: Szef PKW Stefan Jaworski podał się do dymisji!

- Nie opuścimy budynku, dopóki cała PKW nie poda się do dymisji - odpowiada jednak Stankiewicz. Około północy funkcjonariusze policji na wniosek Kancelarii Prezydenta zaczynają usuwać z budynku osoby, które nielegalnie do niego wtargnęły. Stawiających opór wynosi się siłą!

- Zatrzymaliśmy 12 osób w związku z naruszeniem miru domowego. Są to osoby, które pomimo wielokrotnych wezwań nie zdecydowały się opuścić budynku PKW. Dwie usłyszały już zarzuty i materiały przeciwko nim zostały skierowane do sądu. Pozostali zarzuty usłyszą zapewne w sobotę - mówi nam st. asp. Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.

Jak udało nam się ustalić, wśród zatrzymanych jest reżyser Grzegorz Braun, dziennikarz PAP Tomasz Gzell, dziennikarz TV Republika Jan Pawicki oraz grupka narodowców. Wczoraj w ich sprawie miały orzekać w trybie przyspieszonym warszawskie sądy. Według Kodeksu karnego mogą im grozić kary grzywny, ograniczenie wolności albo rok pozbawienia wolności. Ale mówi się też o surowszej karze - nawet do 5 lat więzienia.

Wtargnięcie do PKW skrytykowała premier Ewa Kopacz (58 l.), która winą za całą sytuację obarczyła PiS i SLD. To liderzy tych partii nawoływali wspólnie, by obecne wyniki unieważnić, a wybory rozpisać na nowo. - Niewątpliwie to, co się wczoraj wydarzyło, jest skandalem. Ale skandalem wywołanym pewnie nieodpowiedzialną postawą polityków - mówiła w Radiu Zet Ewa Kopacz (58 l.).

PiS od zamieszek w PKW stanowczo się jednak odciął. - Negatywnie oceniamy wydarzenia pod siedzibą Komisji. Wtargnięcie do instytucji państwa i jej okupacja nie są rozwiązaniem problemu - powiedział nam rzecznik PiS Marcin Mastalerek (30 l.). W podobnym tonie wypowiadały się wczoraj władze SLD. Nie zmienia to faktu, że obie partie nadal są za przeprowadzeniem nowych wyborów.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki