- Twarz Katarzyny mocno mnie intrygowała, a twarz pozostawia ślad. Katarzyna poszukiwała potwierdzenia w wyimaginowanej przez siebie sytuacji, potrzebowała ugruntowania planu, który stworzyła – mówi z rozmowie z se.pl Luiza Kobyłecka, narzeczona Krzysztofa Rutkowskiego.
- Katarzyna nie założyła na siebie zasłony, za którą ukryłaby się z obawy przed konfrontacją ze światem zewnętrznym. W swoim wyrafinowanym działaniu, posunęła się znacznie dalej - na swoją twarz założyła maskę, za którą kryło się kłamstwo. Patologiczne, z twardą, wręcz betonową determinacją do podtrzymania swoich zeznań – dodaje Kobylecka.
Skąd takie zachowanie? Dlaczego Katarzyna W. brnęła w kolejne kłamstwa, uciekała, próbowała się otruć? W końcu jak to możliwe, że już kilkanaście tygodni po śmierci dziecka występowała tańcząc na rurze w jednym z klubów dla Panów?
Narzeczona Rutkowskiego twierdzi, że takie dziwne – wzbudzające u wielu ludzi odrazę – zachowanie wcale nie musiało być świadomą decyzją Katarzyny W.
- Być może Katarzyna powinna zostać poddana specjalistycznym badaniom nie tylko psychiatrycznym. Wykrycie ewentualnych dysfunkcji i zaburzeń mózgowia wskazałoby na poważne zaburzenia neurologiczne, czy niepoczytalność. Wielu specjalistów z tej dziedziny skłania się ku takiemu rozwiązaniu – przekonuje Luiza.