W rozmowie z portalem wp.pl Luza Kobyłecka opisuje swoje życie z Krzysztofem Rutkowskim. Bez wątpienia rożni się ono diametralnie od tego, jakie prowadziła nosząc jeszcze habit.
- Przez trzy miesiące ubiegłego roku prawie nie wychodziliśmy z samochodu, zrobiliśmy ponad 60 tys. km – opowiada Kobyłecka.
Przyznaje też, że Rutkowski nie jest jej "misiem", tylko "kawałem tygrysa". - Nigdy nie powiedziałam do Krzysztofa: „misiu”. No bo jak można na kawał dzikiego tygrysa mówić „misiu”? To by mi przez gardło nie przeszło - wyjaśnia Luiza.
Tłumaczy też, dlaczego wstąpiła do zakonu. - Byłam indywidualistką chcącą iść uduchowioną, świętą drogą. Czytałam mistyków Kościoła. W tamtym okresie nie miałam w sobie takiej lekkości życia, jaką mają nastolatki - mówi.
Swje życie z Rutkowskim podsumowuje ogólnie jako "strasznie trudne".