Tygodniowy pobyt organizowany tam przez biura podróży - w szczycie sezonu - kosztuje od 2 do 3 tys. zł od osoby Karnet na trasy narciarskie to wydatek rzędu 1200 zł na tydzień. Za obiad w restauracji na stoku trzeba zapłacić nawet 150 zł.
Ale dla marszałka to żaden wydatek, bo przecież zarabia ponad 12 tys. zł miesięcznie. Poza tym ładowanie politycznych akumulatorów musi kosztować. Urlop na pewno się udał. Choć na nartach polityk wiele nie poszusował. Bo dwie deski - jak przyznał w jednym z wywiadów - zakłada na nogi raz do roku i walczy wtedy na stoku o życie.
We włoskich Dolomitach na szczycie Col Raiser, gdzie bawił Szmajdziński, nie wyglądał jednak na zestresowanego. Były szef resortu obrony narodowej wypoczywał z żoną i grupką znajomych. Towarzystwo posilało się w restauracji pomiędzy kolejnymi zjazdami ze stoku. Turyści z Polski ogrzewali się napojami z procentami.. Ale nie marszałek! Jako jedyny z całej grupy pił herbatę.